Friday 7 October 2011

Przeprowadzka, noga w gipsie, formalności/ Moving out, casted leg, formalities

Ostatnie tygodnie były szalone. Brak czasu wolnego, potem nadmiar czasu wolnego, ale brak internetu i Nuno z nogą w gipsie. Ale zacznijmy opowieść od początku…

Na początek mieliśmy wizytę Sirio i Natashy, którzy przyjechali motorem z Włoch. Niestety chyba tak się ostatnio zdarza, że goście z którymi byśmy chcieli spędzic więcej czasu, przyjeżdżaj akurat, jak czasu wolnego mamy jak na lekarstwo.Tym razem nie tylko musieliśmy pracować, ale wieczorami oglądaliśmy też mieszkania do wynajęcia. O szukaniu mieszkania, a raczej horrorze z tym związanym, napiszę w końcu jakiegoś posta, bo może komuś, kto planuje przeprowadzkę do Barcelony przyda się taka informacja praktyczna. Do tego podczas ich pobytu mieliśmy małą awarię w łazience. Istne déjà vu, bo w ostatnim tygodniu mojego mieszkania w Bukareszcie poszła rura i zalałam sąsiadów, co nie było idealnym zakończeniem mojego pobytu w Rumunii…
Potem przyjechała moja erasmusowa i warszawska współlokatorka Kasia, która wybierała się z chłopakiem do Andaluzji i zatrzymali się u nas na kilka dni. Akurat jak musieliśmy pakować pudła i logistycznie przygotować przeprowadzkę.


Na szczęście przysługiwał nam dzień wolny na przeprowadzkę, który nie jest urlopem, a który wykorzystaliśmy nie tyle na przewóz rzeczy, ile na załatwienie wszystkich formalności w urzędach. Wyprawa do ayuntamiento, czyli urzędu miasta, była punktem najłatwiejszym, potrzeba tylko kontraktu i dowodu/paszportu i NIE (numer identyfikacji obcokrajowców), aby wyrobić sobie nowe zameldowanie (czyli padrón). Potem wybraliśmy się do oddziałuurzędu miejskiego wydającego karty Zona Verde, czyli zielone miejsca parkingowe dla rezydentów danej dzielnicy.

Tu pojawił się problem, bowiem auto zarejestrowane było w Rubi, nie przysługuje wtedy miejsce parkingowe w Barcelonie, musieliśmy przerejestrować auto, czego nie da sie zrobić telefonicznie, w DGT (Dirección General de Tráfico), czyli Głównym oddziale ruchu drogowego, w Campana, gdzie panował taki chaos,że szkoda mówić. A, jak byliśmy na Plaza Carles Pi i Sunyer (gdzie nie udało nam sie zdobyę karty na Zona Verde, która zamówiliśmy przez internet po przerejestrowaniu samochodu) skorzystaliśmy z okazji, żeby wyrobić sobie kartę na bicing (o tym w innym poście). Uff. Nie znoszę formalności, ale przynajmniej (nie jak w przypadku Rumunii) nie miałam problemu z porozumieniem się z urzędnikami. Niestety nie umiem powiedzieć, czy ktoś władający jedynie angielskim załatwiłby wszystko bezproblemowo.

Jak jesteśmy przy temacie parkowania, to może wspomnę, że istnieją tu różne oznaczenia miejsc parkingowych: zielone (dla zameldowanych mieszkańców danej dzielnicy, trzeba mieć wymagane oznaczenie samochodu oraz uiścić opłatę, 1 €/tydzień, na zielonych od 20 do 8 mogą parkować wszyscy, ale najczęściej nie ma już miejsc wolnych), niebieskie- płatne w wyznaczonych godzinach, trzeba opłatę uiścić w parkometrze, jak się można domyślić godzina wychodzi drogo. Miejsca niebieskie objęte są limitem postoju (po prostu nie można jednorazowo zapłacić za więcej), ale są wolne od opłat najczęściej przed 8 i po 20 oraz w święta i w sierpniu, kiedy miasto pustoszeje. Innym kolorem, najbardziej pożądanym jest biały, który oznacza miejsca darmowe dla wszystkich, ale w centrum Barcelony takich prawie nie uświadczysz. Dodatkowo oczywiście rozrzucone są po mieście parking płatne.

Koniec dygresji, powrót do przeprowadzki. Część rzeczy zwieźliśmy już wcześniej, część w środę, na szczęście oba mieszkania są w pełni umeblowane, więc odpadł nam jakiś problem. Myśleliśmy, że po przeprowadzce mamy już z górki. Niestety, byliśmy optymistami. W piątek Nuno wrócił z pracy z nogą w gipsie, kulami i tygodniowym zwolnieniem, co za tym idzie zakupy, gotowanie i sprzątanie mieszkania w Rubí spadły na mnie. Optymistami byliśmy też w sprawie instalacji Internetu, co wbrew pozorom nie jest kwestią godzin czy 2-3 dni. Do dziś zresztą nie mamy swojego, bo technik przychodzi w piątek (po 2 tygodniach od podpisania umowy). Wspomnę tylko, że obojętnie z jakiej sieci się korzysta, obowiązkowo trzeba płacić ok 17€ Telefonice, która ma monopol na linie.


Przestaję jednak narzekać, bo jednak mieszkanie w centrum ma nieporównanie więcej zalet i po załatwieniu wszystkich formalności, instalacji Internetu i zdjęciu gipsu, możemy w końcu korzystać w pełni z wszystkiego, co oferuje Barcelona.


The past few weeks have been a bit crazy and chaotic. At the beginning we had almost no free time, later on we had too much of free time, but no internet connection at our new place and Nuno was stuck at home whit his leg in cast. But let´s start from the beginning….
At the beginning out friends Sirio and Natasha visited us, coming all the way from Italy on a motorbike. Unfortunately, it seems that lately all the friends who we haven´t seen for ages and with whom we would like to spend endless hours, are coming over exactly when we have so many things to do. This time we not only had to work, but also spent afternoons flat hunting. (I should write a separate post about flat hunting, somebody planning to move to Barcelona might use some tips and practical information on how to find a flat/room to rent here.) In addition during their stay we had a small water outage. It was a déjà vu of my last week in Bucharest when an old pipe in my flat broke flooding the neighbors, which was less than perfect end of my stay in Romania…

Then my erasmus and Warsaw roommate Kasia visited with her boyfriend on their way to Andalucía. They stayed few days with us, but those few days where exactly when we had to pack, sign a contract and plan the whole moving out from Rubí to Barcelona.


Fortunately, we had the right to take a day off for moving house, and it is not counted as holiday, we mostly spent it dealing with all the formalities we had as we had already transported many things. First we went to Ayuntamiento, that is city hall, to get a new padrón (register the place you live) . Basically you need to bring NIE (foreign identification number), rental contract and you passport. As it took less than half an hour, we decided to apply for the card for Zona Verde that is parking spaces for residents for the district where we live.

In this office, we had to deal with the first inconvenience. Since our car was registered in Rubi, we had to change it so that we could be entitled to park in the residents only zone. You can do it only in one place, personally, so we had to go to DGT (Dirección General de trafico), Traffic Department, located in Campana. The place is so chaotic and bureaucratic that it took us more than hour to get what we needed. Fortunately later on we could ask for Zona Verde on-line, so need to go back to Plaza Carles Pi Sunye to get it. Going there was not a total waste as we applied for our bicing cards (more about bicing in a separate post). We went to three different offices in one morning, which for my taste is three too many, as I hate dealing with all formalities and document you need. Fortunately, as we speak fluently Spanish, we had no problems communicating (I still remember how stressful it was for me in Romania, even going to post office was not an easy thing).

Since I mentioned the residents´ green zone, I may as well mention all the other that you have in Barcelona. So there is the green parking space, for registered residents of a determined zone, where you can park your car if you have a Zona Verde card, and pay a 1€/week fee. All other cars can be parked in green zone after 20 and before 8, but generally it is difficult to find a free spot. The we have a blue zone, it is paid one, and the time is limited- you simply can´t pay for more time that is allowed, as you can imagine price per hour is quite high, but then after 20 and on holidays you can park for free (and in August most of blue zones are free as well as the city empties). The white parking zones are the most desirables, as white means free, and free for all, but unfortunately in the strict city center You almost don’t find them. Of course there are many private car parks.

Getting back to the story… Since both flats are fully furnished, we only had to pack and transport our clothes, books, and all the things we accumulated during last year. We thought that after moving in to our new flat, we can rest for some time. Unfortunately, we were not that lucky. On Friday Nuno came back from work with his leg in a cast, crutches and a weekly sick leave so I was the one who did all the shopping, cooking and spend 4 hours cleaning the flat in Rubí. We were also too optimistic about the time they need in Spain to install the internet. We still (after more than 2 weeks) don´t have it, as a technician comes on Friday. And it is a standard waiting time. Not to mention a surprising and obligatory fee for Telefonica for maintenance of the line, no matter with which company you sign a contract, you still have to add about 17€ for Telefonica.


I should stop complaining, as finally my dream of living in the center of Barcelona came true and after dealing with all the formalities, having the internet installed and Nuno´s leg freed from cast, we can start to enjoy all the benefits of our new location.

1 comment:

Bozena Baran said...

Życzę szybkiego zagospodarowania i urządzenia się w nowym gniazdku. Liczę na parę fotek nowego mieszkania. Nuno z nogą w gipsie, będzie mógł się nacieszyć nowym mieszkaniem, takie tego pechowego wypadku dobre strony widzę. Pozdrawiam. Bożena

Post a Comment

Friday 7 October 2011

Przeprowadzka, noga w gipsie, formalności/ Moving out, casted leg, formalities

Ostatnie tygodnie były szalone. Brak czasu wolnego, potem nadmiar czasu wolnego, ale brak internetu i Nuno z nogą w gipsie. Ale zacznijmy opowieść od początku…

Na początek mieliśmy wizytę Sirio i Natashy, którzy przyjechali motorem z Włoch. Niestety chyba tak się ostatnio zdarza, że goście z którymi byśmy chcieli spędzic więcej czasu, przyjeżdżaj akurat, jak czasu wolnego mamy jak na lekarstwo.Tym razem nie tylko musieliśmy pracować, ale wieczorami oglądaliśmy też mieszkania do wynajęcia. O szukaniu mieszkania, a raczej horrorze z tym związanym, napiszę w końcu jakiegoś posta, bo może komuś, kto planuje przeprowadzkę do Barcelony przyda się taka informacja praktyczna. Do tego podczas ich pobytu mieliśmy małą awarię w łazience. Istne déjà vu, bo w ostatnim tygodniu mojego mieszkania w Bukareszcie poszła rura i zalałam sąsiadów, co nie było idealnym zakończeniem mojego pobytu w Rumunii…
Potem przyjechała moja erasmusowa i warszawska współlokatorka Kasia, która wybierała się z chłopakiem do Andaluzji i zatrzymali się u nas na kilka dni. Akurat jak musieliśmy pakować pudła i logistycznie przygotować przeprowadzkę.


Na szczęście przysługiwał nam dzień wolny na przeprowadzkę, który nie jest urlopem, a który wykorzystaliśmy nie tyle na przewóz rzeczy, ile na załatwienie wszystkich formalności w urzędach. Wyprawa do ayuntamiento, czyli urzędu miasta, była punktem najłatwiejszym, potrzeba tylko kontraktu i dowodu/paszportu i NIE (numer identyfikacji obcokrajowców), aby wyrobić sobie nowe zameldowanie (czyli padrón). Potem wybraliśmy się do oddziałuurzędu miejskiego wydającego karty Zona Verde, czyli zielone miejsca parkingowe dla rezydentów danej dzielnicy.

Tu pojawił się problem, bowiem auto zarejestrowane było w Rubi, nie przysługuje wtedy miejsce parkingowe w Barcelonie, musieliśmy przerejestrować auto, czego nie da sie zrobić telefonicznie, w DGT (Dirección General de Tráfico), czyli Głównym oddziale ruchu drogowego, w Campana, gdzie panował taki chaos,że szkoda mówić. A, jak byliśmy na Plaza Carles Pi i Sunyer (gdzie nie udało nam sie zdobyę karty na Zona Verde, która zamówiliśmy przez internet po przerejestrowaniu samochodu) skorzystaliśmy z okazji, żeby wyrobić sobie kartę na bicing (o tym w innym poście). Uff. Nie znoszę formalności, ale przynajmniej (nie jak w przypadku Rumunii) nie miałam problemu z porozumieniem się z urzędnikami. Niestety nie umiem powiedzieć, czy ktoś władający jedynie angielskim załatwiłby wszystko bezproblemowo.

Jak jesteśmy przy temacie parkowania, to może wspomnę, że istnieją tu różne oznaczenia miejsc parkingowych: zielone (dla zameldowanych mieszkańców danej dzielnicy, trzeba mieć wymagane oznaczenie samochodu oraz uiścić opłatę, 1 €/tydzień, na zielonych od 20 do 8 mogą parkować wszyscy, ale najczęściej nie ma już miejsc wolnych), niebieskie- płatne w wyznaczonych godzinach, trzeba opłatę uiścić w parkometrze, jak się można domyślić godzina wychodzi drogo. Miejsca niebieskie objęte są limitem postoju (po prostu nie można jednorazowo zapłacić za więcej), ale są wolne od opłat najczęściej przed 8 i po 20 oraz w święta i w sierpniu, kiedy miasto pustoszeje. Innym kolorem, najbardziej pożądanym jest biały, który oznacza miejsca darmowe dla wszystkich, ale w centrum Barcelony takich prawie nie uświadczysz. Dodatkowo oczywiście rozrzucone są po mieście parking płatne.

Koniec dygresji, powrót do przeprowadzki. Część rzeczy zwieźliśmy już wcześniej, część w środę, na szczęście oba mieszkania są w pełni umeblowane, więc odpadł nam jakiś problem. Myśleliśmy, że po przeprowadzce mamy już z górki. Niestety, byliśmy optymistami. W piątek Nuno wrócił z pracy z nogą w gipsie, kulami i tygodniowym zwolnieniem, co za tym idzie zakupy, gotowanie i sprzątanie mieszkania w Rubí spadły na mnie. Optymistami byliśmy też w sprawie instalacji Internetu, co wbrew pozorom nie jest kwestią godzin czy 2-3 dni. Do dziś zresztą nie mamy swojego, bo technik przychodzi w piątek (po 2 tygodniach od podpisania umowy). Wspomnę tylko, że obojętnie z jakiej sieci się korzysta, obowiązkowo trzeba płacić ok 17€ Telefonice, która ma monopol na linie.


Przestaję jednak narzekać, bo jednak mieszkanie w centrum ma nieporównanie więcej zalet i po załatwieniu wszystkich formalności, instalacji Internetu i zdjęciu gipsu, możemy w końcu korzystać w pełni z wszystkiego, co oferuje Barcelona.


The past few weeks have been a bit crazy and chaotic. At the beginning we had almost no free time, later on we had too much of free time, but no internet connection at our new place and Nuno was stuck at home whit his leg in cast. But let´s start from the beginning….
At the beginning out friends Sirio and Natasha visited us, coming all the way from Italy on a motorbike. Unfortunately, it seems that lately all the friends who we haven´t seen for ages and with whom we would like to spend endless hours, are coming over exactly when we have so many things to do. This time we not only had to work, but also spent afternoons flat hunting. (I should write a separate post about flat hunting, somebody planning to move to Barcelona might use some tips and practical information on how to find a flat/room to rent here.) In addition during their stay we had a small water outage. It was a déjà vu of my last week in Bucharest when an old pipe in my flat broke flooding the neighbors, which was less than perfect end of my stay in Romania…

Then my erasmus and Warsaw roommate Kasia visited with her boyfriend on their way to Andalucía. They stayed few days with us, but those few days where exactly when we had to pack, sign a contract and plan the whole moving out from Rubí to Barcelona.


Fortunately, we had the right to take a day off for moving house, and it is not counted as holiday, we mostly spent it dealing with all the formalities we had as we had already transported many things. First we went to Ayuntamiento, that is city hall, to get a new padrón (register the place you live) . Basically you need to bring NIE (foreign identification number), rental contract and you passport. As it took less than half an hour, we decided to apply for the card for Zona Verde that is parking spaces for residents for the district where we live.

In this office, we had to deal with the first inconvenience. Since our car was registered in Rubi, we had to change it so that we could be entitled to park in the residents only zone. You can do it only in one place, personally, so we had to go to DGT (Dirección General de trafico), Traffic Department, located in Campana. The place is so chaotic and bureaucratic that it took us more than hour to get what we needed. Fortunately later on we could ask for Zona Verde on-line, so need to go back to Plaza Carles Pi Sunye to get it. Going there was not a total waste as we applied for our bicing cards (more about bicing in a separate post). We went to three different offices in one morning, which for my taste is three too many, as I hate dealing with all formalities and document you need. Fortunately, as we speak fluently Spanish, we had no problems communicating (I still remember how stressful it was for me in Romania, even going to post office was not an easy thing).

Since I mentioned the residents´ green zone, I may as well mention all the other that you have in Barcelona. So there is the green parking space, for registered residents of a determined zone, where you can park your car if you have a Zona Verde card, and pay a 1€/week fee. All other cars can be parked in green zone after 20 and before 8, but generally it is difficult to find a free spot. The we have a blue zone, it is paid one, and the time is limited- you simply can´t pay for more time that is allowed, as you can imagine price per hour is quite high, but then after 20 and on holidays you can park for free (and in August most of blue zones are free as well as the city empties). The white parking zones are the most desirables, as white means free, and free for all, but unfortunately in the strict city center You almost don’t find them. Of course there are many private car parks.

Getting back to the story… Since both flats are fully furnished, we only had to pack and transport our clothes, books, and all the things we accumulated during last year. We thought that after moving in to our new flat, we can rest for some time. Unfortunately, we were not that lucky. On Friday Nuno came back from work with his leg in a cast, crutches and a weekly sick leave so I was the one who did all the shopping, cooking and spend 4 hours cleaning the flat in Rubí. We were also too optimistic about the time they need in Spain to install the internet. We still (after more than 2 weeks) don´t have it, as a technician comes on Friday. And it is a standard waiting time. Not to mention a surprising and obligatory fee for Telefonica for maintenance of the line, no matter with which company you sign a contract, you still have to add about 17€ for Telefonica.


I should stop complaining, as finally my dream of living in the center of Barcelona came true and after dealing with all the formalities, having the internet installed and Nuno´s leg freed from cast, we can start to enjoy all the benefits of our new location.

1 comment:

Bozena Baran said...

Życzę szybkiego zagospodarowania i urządzenia się w nowym gniazdku. Liczę na parę fotek nowego mieszkania. Nuno z nogą w gipsie, będzie mógł się nacieszyć nowym mieszkaniem, takie tego pechowego wypadku dobre strony widzę. Pozdrawiam. Bożena

Post a Comment