Saturday 31 December 2011

Feliz Navidad

W tym roku prawie nie odczułam atmosfery przedświątecznej. Może to wina niezbyt zimowej pogody, może tego, że prawie nie chodziliśmy po udekorowanych ulicach centrum Barcelony, bo wróciliśmy z Brazylii dopiero 10 grudnia, po 3 tygodniowych wakacjach czekał mnie ciężki tydzień w pracy, więc wieczorami sił ani zbytniej ochoty na spacery nie było. We wtorek 21 grudnia lecieliśmy już do Poznania, bo w tym roku, żeby było sprawiedliwie, wiadomo było, że Święta spędzimy w Polsce. Tak, karp, makowiec, opłatek.

Nie były to jednak pierwsze polskie Święta Nuno w Polsce, ale to długa hostoria. Dla tych co nie wiedzą (nieczęsto zdarzają mi się osobiste posty, co niektórzy mają mi za złe), poznaliśmy się z Nuno w Warszawie na jego Erasmusie (ironicznie skomentuję: how typical), gdy odwiedziny jego rodziców w Polsce nie doszły do skutku, a wszyscy znajomi powyjeżdżali do domów na święta, wielkodusznie zaprosiłam Nuno do nas na Wigilię. Zaproszenie niezobowiazujące, żeby poznał polskie zwyczaje, najadł się wigilijnych smakołyków i miał miłe wspomnienia. Nie przyszłoby mi do głowy, że po 3 latach znowu spędzimy święta w Polsce, że przyjedziemy na nie z Barcelony, że wcześniej byliśmy expatami w Bukareszcie…


W zamierzeniu post miał być o obchodach Bożego Narodzenia w różnych krajach… Nie wiem czy przyjdzie mi spędzic kiedykolwiek Navidad w Hiszpanii, bo ani tu rodziny nie mam, ani żadnego innego powodu, żeby tutaj zostać na tę okazję. Tak więc cała moja wiedza opiera się na opowieściach znajomych Hiszpanów, czy rzeczy wyczytanych w necie, czy tym, co nam nasi lektorzy na UW opowiedzieli.


Trudno doszukać się wielu podobieństw między tradycjami hiszpańskimi i polskimi. Nie ma karpia, nie ma łamania się opłatkiem (Nuno w samolocie ćwiczył dzielnie Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku), prezenty też daje się na Trzech Króli 6 stycznia. (W Portugali też święta są dla mnie takie nie-świąteczne, a moja babcia 10 razy się Nuno pytala, jak to możliwe że na Wigilię je się TYLKO dorsza, co faktycznie przy naszych tradycyjnych 12 daniach wypada blado). A do tego kolędy… oprócz miedzynarodowych wersji Cichej Nocy, Hiszpanie mają mega wesołe kolędy o rybach w wodzie, które pija i się raduja, bo się Jesus narodzil. Poniżej najbardziej popularne hiszpańskie koledy ( i nie martwcie się, jak wam nie przypadnę do gustu, bo mnie osobiście troszkę irytują).


W tym roku na Wigili u nas było dość tłocznie, tylko Magdy niestety zabrakło. Prezenty dopisały, choinkę i stół udekorowaliśmy z Nuno. Było tak, jak powinno być, czyli rodzinnie.
W Hiszpanii ważniejsza niż choinka jest szopka. I to nie byle jaka, każdego roku przeciętna rodzina kupuje bowiem nowe elementy (jak nowe figurki czy elementy dekoracyjne- wodospady, drzewa, budynki) i szopka rozrasta się. W katalońskiej szopce obowiązkowy jest także pewien zaskakujący element, o którym pisałam w zeszlym roku, a mianowicie caganer.

Przedświąteczna gorączka wiaże się w Hiszpanii nie z kupnem prezentów (te tradycyjnie daje się dopiero na 6 stycznia, więc przed 24 nie ma aż takich tlumów w sklepach) ale z kupnem biletów na loterię świątaczną El Gordo. Świąteczna lotería ma dluuuuuga tradycję i jest wielkim wydarzeniem w kraju. Prawie wszyscy Hiszpanie kupują losy, a zwycięskie numery są wyśpiewywane (sic!) przez dzieci z Colegio San Ildefonso. Loteria to mega ważne wydarzenie, któremu poświęca się wiele uwagi, dla przykładu na kilka dni przed 22 grudnia pełno jest reportaży z różnych części Hiszpanii dotyczących przesądów ludzi kupujących losy, wywiadów ze sprzedawcami oraz szczęśliwcami z poprzednich lat, ankiet ulicznych, na których ludzie tłumaczą, czemu co rok kupują los z tym samym numerem, etc. A po wygranej, oczywiście wywiady ze zwycięzcami.


Ciekawym zwyczajem jest 12 winogron, które zjada się o północy w Sylwestra, po 1 winogronie przy każdym uderzeniu zegara. Dla ciekawości w Portugalii zamiast świeżych winogron je się rodzynki, ale symbol jest ten sam: 12 winogron/rodzynek ma przynieść szczęście na 12 miesięcy w Nowym Roku.

Tak więc my w tym roku zjedliśmy 12 winogron w szybkim tempie i mamy nadzieję, że 2012 będzie pełen wrażeń, przygód, podróży, spotkań...


This year, I barely felt and enjoyed the pre-Christmas atmosphere. I can blame the weather and lack of snow or even cold, or my laziness to walk around the Barcelona and admire xmas iluminations (they are the same as last year, so I only took few photos). And besides we only got back from Brazil on 10th of December and after 3 weeks of holidays I had really busy time at work. And then after the weekend spent on looking for some presents, we flew to Poznan on 21st, cause this year we spent Christmas with my family.

This wasn’t Nuno’s first traditionally Polish Xmas, but it is a long story. For those who don’t know (I don’t share personal stories very often here on the blog, and I know that some of my friends would preferred my blog to be more personal) we met in Warsaw where Nuno was spending one semester as an Erasmus exchange student (I can only comment it by sayinh: how typical!) . Originally his parents were supposed to come to Poland to visit him over Xmas break, but it didn’t happened, and all his friends went home, so I generously invited Nuno to spend Christmas Eve with me and my family. It was an informal invitaton to get to know some Polish traditions, eat different food and have nice memories. I would never have guessed that after 3 years we did spend another Christmas in Poland, that we arrived from Barcelona, after spending few months as expats in Bucharest ...Life is unpredictable.


The post was supposed to be about the differences in celebrating Xmas in different countries, and I get carried away.... I don’t know if I ever spend Navidad in Spain, as it is too familial time for me to spend it in a country we don’t have a family or close friends. So I know Spanish traditions only theoretically. I hardly see any similarities between the Spanish and Polish traditions. First, the food is totally different, there is no carp, no telling blessings when giving Christmas wafer (Nuno practiced on the plane his wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku- marry xmas and a happy new year), there is no shopping madness as traditionally you give presents on 6th of January. Christmas in Portugal also lack some of typical atmosphere that I need and I’m used to, and my grandma kept asking Nuno if they really ONLY serve cod fish on Christmas Eve, as comparing to our traditional 12 dishes seems nothing.


Yet another difference are carols (villancicos in Spanish), apart from international versions of Silent Night, etc, only Spaniards could have invented so cheerful and funny carols about fish in the water that are happy and drink because Jesuswas born. Please, out of curiosity, check some of the most popular carols, as there are really something (and don’t worry if you don’t like them much, personally I find them bit annoying).


This year we had quite a crowd over on Christmas Eve, unfortunatelly Magda had to stay in Italy. A lot of presents had barely fit under the tree.
In Spain, the Christmas tree is less important than the belen (Nativity). Every year an average family buys new elements (such as new figures and decorative elements,waterfalls, trees, buildings) and the belen is bigger and more sophisticated. The Catalan nativity has to have compulsory but quite surprising element (find more in my last year post), that is a caganer.

The pre-Christmas madness in Spainis ot about last minute presents *those you but for the 6th January), but about buying your lucky lottery tickets. The Christmas lottery, el Gordo, has quite a tradition and is the most important lottery in the country. Almost everybody buys a ticket and hopes that his numer is sung (sic!) by the children from the Colegio San Ildefonso. Lottery is a hige event and gets a lot of attention from the media, few days before the 22.12, there are a lot of coverages and interviews with people selling/buying/having some strange prejudices related to the lottery. There are street surveys and of course interviews with the winners from previous years and how they spent the fortune.

Actually, there is an interesting tradition that I kind of like. You have to ear 12 grapes at midnight on New Year's Eve. At each stroke of the clock, you eat one grape. In Portugal instead of fresh grapes you eat raisins, but the symbol is the same: 12 grapes / raisins bring good luck for 12 months in the New Year.

So this year we ate 12 grapes and we hope that 2012 will be full of excitement, adventures, travels, meetings ...

2 comments:

Anonymous said...

estivemos a ver o vosso blog e o resumo do vosso ano 2011 e que foi fantástico e só esperamos que este ano de 2012 seja tão bom como foi o 2011 para vocês com muita saúde e muitas viagens são os votos de um feliz ano da Anabela e Henrique

Anonymous said...

You can take credit comfortably under 3 month payday advances approved with
easy features Refinance Bad Credit Auto Loans http://Pxl.Co we have substantial unused debt capacity and liquidity to operate
a vehicle future earnings.

Post a Comment

Saturday 31 December 2011

Feliz Navidad

W tym roku prawie nie odczułam atmosfery przedświątecznej. Może to wina niezbyt zimowej pogody, może tego, że prawie nie chodziliśmy po udekorowanych ulicach centrum Barcelony, bo wróciliśmy z Brazylii dopiero 10 grudnia, po 3 tygodniowych wakacjach czekał mnie ciężki tydzień w pracy, więc wieczorami sił ani zbytniej ochoty na spacery nie było. We wtorek 21 grudnia lecieliśmy już do Poznania, bo w tym roku, żeby było sprawiedliwie, wiadomo było, że Święta spędzimy w Polsce. Tak, karp, makowiec, opłatek.

Nie były to jednak pierwsze polskie Święta Nuno w Polsce, ale to długa hostoria. Dla tych co nie wiedzą (nieczęsto zdarzają mi się osobiste posty, co niektórzy mają mi za złe), poznaliśmy się z Nuno w Warszawie na jego Erasmusie (ironicznie skomentuję: how typical), gdy odwiedziny jego rodziców w Polsce nie doszły do skutku, a wszyscy znajomi powyjeżdżali do domów na święta, wielkodusznie zaprosiłam Nuno do nas na Wigilię. Zaproszenie niezobowiazujące, żeby poznał polskie zwyczaje, najadł się wigilijnych smakołyków i miał miłe wspomnienia. Nie przyszłoby mi do głowy, że po 3 latach znowu spędzimy święta w Polsce, że przyjedziemy na nie z Barcelony, że wcześniej byliśmy expatami w Bukareszcie…


W zamierzeniu post miał być o obchodach Bożego Narodzenia w różnych krajach… Nie wiem czy przyjdzie mi spędzic kiedykolwiek Navidad w Hiszpanii, bo ani tu rodziny nie mam, ani żadnego innego powodu, żeby tutaj zostać na tę okazję. Tak więc cała moja wiedza opiera się na opowieściach znajomych Hiszpanów, czy rzeczy wyczytanych w necie, czy tym, co nam nasi lektorzy na UW opowiedzieli.


Trudno doszukać się wielu podobieństw między tradycjami hiszpańskimi i polskimi. Nie ma karpia, nie ma łamania się opłatkiem (Nuno w samolocie ćwiczył dzielnie Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku), prezenty też daje się na Trzech Króli 6 stycznia. (W Portugali też święta są dla mnie takie nie-świąteczne, a moja babcia 10 razy się Nuno pytala, jak to możliwe że na Wigilię je się TYLKO dorsza, co faktycznie przy naszych tradycyjnych 12 daniach wypada blado). A do tego kolędy… oprócz miedzynarodowych wersji Cichej Nocy, Hiszpanie mają mega wesołe kolędy o rybach w wodzie, które pija i się raduja, bo się Jesus narodzil. Poniżej najbardziej popularne hiszpańskie koledy ( i nie martwcie się, jak wam nie przypadnę do gustu, bo mnie osobiście troszkę irytują).


W tym roku na Wigili u nas było dość tłocznie, tylko Magdy niestety zabrakło. Prezenty dopisały, choinkę i stół udekorowaliśmy z Nuno. Było tak, jak powinno być, czyli rodzinnie.
W Hiszpanii ważniejsza niż choinka jest szopka. I to nie byle jaka, każdego roku przeciętna rodzina kupuje bowiem nowe elementy (jak nowe figurki czy elementy dekoracyjne- wodospady, drzewa, budynki) i szopka rozrasta się. W katalońskiej szopce obowiązkowy jest także pewien zaskakujący element, o którym pisałam w zeszlym roku, a mianowicie caganer.

Przedświąteczna gorączka wiaże się w Hiszpanii nie z kupnem prezentów (te tradycyjnie daje się dopiero na 6 stycznia, więc przed 24 nie ma aż takich tlumów w sklepach) ale z kupnem biletów na loterię świątaczną El Gordo. Świąteczna lotería ma dluuuuuga tradycję i jest wielkim wydarzeniem w kraju. Prawie wszyscy Hiszpanie kupują losy, a zwycięskie numery są wyśpiewywane (sic!) przez dzieci z Colegio San Ildefonso. Loteria to mega ważne wydarzenie, któremu poświęca się wiele uwagi, dla przykładu na kilka dni przed 22 grudnia pełno jest reportaży z różnych części Hiszpanii dotyczących przesądów ludzi kupujących losy, wywiadów ze sprzedawcami oraz szczęśliwcami z poprzednich lat, ankiet ulicznych, na których ludzie tłumaczą, czemu co rok kupują los z tym samym numerem, etc. A po wygranej, oczywiście wywiady ze zwycięzcami.


Ciekawym zwyczajem jest 12 winogron, które zjada się o północy w Sylwestra, po 1 winogronie przy każdym uderzeniu zegara. Dla ciekawości w Portugalii zamiast świeżych winogron je się rodzynki, ale symbol jest ten sam: 12 winogron/rodzynek ma przynieść szczęście na 12 miesięcy w Nowym Roku.

Tak więc my w tym roku zjedliśmy 12 winogron w szybkim tempie i mamy nadzieję, że 2012 będzie pełen wrażeń, przygód, podróży, spotkań...


This year, I barely felt and enjoyed the pre-Christmas atmosphere. I can blame the weather and lack of snow or even cold, or my laziness to walk around the Barcelona and admire xmas iluminations (they are the same as last year, so I only took few photos). And besides we only got back from Brazil on 10th of December and after 3 weeks of holidays I had really busy time at work. And then after the weekend spent on looking for some presents, we flew to Poznan on 21st, cause this year we spent Christmas with my family.

This wasn’t Nuno’s first traditionally Polish Xmas, but it is a long story. For those who don’t know (I don’t share personal stories very often here on the blog, and I know that some of my friends would preferred my blog to be more personal) we met in Warsaw where Nuno was spending one semester as an Erasmus exchange student (I can only comment it by sayinh: how typical!) . Originally his parents were supposed to come to Poland to visit him over Xmas break, but it didn’t happened, and all his friends went home, so I generously invited Nuno to spend Christmas Eve with me and my family. It was an informal invitaton to get to know some Polish traditions, eat different food and have nice memories. I would never have guessed that after 3 years we did spend another Christmas in Poland, that we arrived from Barcelona, after spending few months as expats in Bucharest ...Life is unpredictable.


The post was supposed to be about the differences in celebrating Xmas in different countries, and I get carried away.... I don’t know if I ever spend Navidad in Spain, as it is too familial time for me to spend it in a country we don’t have a family or close friends. So I know Spanish traditions only theoretically. I hardly see any similarities between the Spanish and Polish traditions. First, the food is totally different, there is no carp, no telling blessings when giving Christmas wafer (Nuno practiced on the plane his wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku- marry xmas and a happy new year), there is no shopping madness as traditionally you give presents on 6th of January. Christmas in Portugal also lack some of typical atmosphere that I need and I’m used to, and my grandma kept asking Nuno if they really ONLY serve cod fish on Christmas Eve, as comparing to our traditional 12 dishes seems nothing.


Yet another difference are carols (villancicos in Spanish), apart from international versions of Silent Night, etc, only Spaniards could have invented so cheerful and funny carols about fish in the water that are happy and drink because Jesuswas born. Please, out of curiosity, check some of the most popular carols, as there are really something (and don’t worry if you don’t like them much, personally I find them bit annoying).


This year we had quite a crowd over on Christmas Eve, unfortunatelly Magda had to stay in Italy. A lot of presents had barely fit under the tree.
In Spain, the Christmas tree is less important than the belen (Nativity). Every year an average family buys new elements (such as new figures and decorative elements,waterfalls, trees, buildings) and the belen is bigger and more sophisticated. The Catalan nativity has to have compulsory but quite surprising element (find more in my last year post), that is a caganer.

The pre-Christmas madness in Spainis ot about last minute presents *those you but for the 6th January), but about buying your lucky lottery tickets. The Christmas lottery, el Gordo, has quite a tradition and is the most important lottery in the country. Almost everybody buys a ticket and hopes that his numer is sung (sic!) by the children from the Colegio San Ildefonso. Lottery is a hige event and gets a lot of attention from the media, few days before the 22.12, there are a lot of coverages and interviews with people selling/buying/having some strange prejudices related to the lottery. There are street surveys and of course interviews with the winners from previous years and how they spent the fortune.

Actually, there is an interesting tradition that I kind of like. You have to ear 12 grapes at midnight on New Year's Eve. At each stroke of the clock, you eat one grape. In Portugal instead of fresh grapes you eat raisins, but the symbol is the same: 12 grapes / raisins bring good luck for 12 months in the New Year.

So this year we ate 12 grapes and we hope that 2012 will be full of excitement, adventures, travels, meetings ...

2 comments:

Anonymous said...

estivemos a ver o vosso blog e o resumo do vosso ano 2011 e que foi fantástico e só esperamos que este ano de 2012 seja tão bom como foi o 2011 para vocês com muita saúde e muitas viagens são os votos de um feliz ano da Anabela e Henrique

Anonymous said...

You can take credit comfortably under 3 month payday advances approved with
easy features Refinance Bad Credit Auto Loans http://Pxl.Co we have substantial unused debt capacity and liquidity to operate
a vehicle future earnings.

Post a Comment