Saturday 29 September 2012

Zmiany/ Changes


Nie wiem, jak zacząć… może najprościej, przyznając się, że nie jestem już w Barcelonie. 26 września porzuciłam bowiem słoneczną Katalonię na rzecz deszczowej Irlandii. I to nie na krótkie wakacje, ale na stałe.  Nie wiem, czy interesują Was powody tej decyzji, czy dalej będziecie śledzić bloga, który miał być o odkrywaniu Barcelony, a którego nazwę już zmieniłam na bardziej adekwatną. Zamiast Barcelona jest Somewhere- bo nauczeni doświadczeniami ostatnich lat, nie zakładamy, że irlandzkie Galway będzie naszym miejscem zamieszkania na zawsze. Można powiedzieć, że pakowanie się, składanie wypowiedzenia w pracy i pożegnania ze znajomymi mam opanowane w stopniu zaawansowanym, przez ostatnie 3 lata porzucałam kraje (Polska-Rumunia-Hiszpania-Irlandia) 4 razy. Prawie nigdy nie były to decyzje łatwe, podjęte bez sporządzenia listy za i przeciw, spontanicznie. Ale będąc w związku z obcokrajowcem, ma się niejako pewną dozę niepewności gwarantowaną.  
Tym razem podjęcie decyzji trwało dość długo, po podjęciu też pojawiły się kilkakrotnie wątpliwości, głównie z mojej strony.  Po blogu widać (chyba), że lubię Barcelonę, to ja wyjeżdżałam bez pracy, nigdy nie mieszkałam w takim małym mieście, jakim jest Galway, te wszystkie życzliwe komentarze, że w Irlandii na pewno nabawię się depresji… Na szczęście nie miałam za dużo czasu na myślenie, ostatnie tygodnie były bardzo intensywne, wypełnione spotkaniami ze znajomymi, odwiedzinami rodzinki, by wykorzystać miejscówkę w centrum Barcelony. Pożegnałam się należycie z miastem, w którym mieszkałam 717 dni (rok, 11 miesięcy, 16 dni)i w którym dobrze się czułam. Nie znaczy to wcale, że Barcelona jest idealnym miejscem do zamieszkania, może teraz się zdobędę na krytykę i pokazanie je negatywnych stron.  O pożegnaniach i ostatnich dniach napiszę niedługo, mam dużo materiałów na posty, tak więc raz w tygodniu postaram się napisać coś o Barcelonie. Z oczywistych powodów Irlandia zdominuje pewnie trochę treść bloga, ale mam nadzieję, że Zielona Wyspa i relacje z naszych podróży też Was zainteresują. Najbliższy post będzie o Paryżu, bo rodzice Nuno się dopominają o jakieś zdjęcia.

 A na razie czekam na jakieś rekomendacje miejsc, które koniecznie muszę zobaczyć, potraw, które muszę spróbować i festiwali, w których uczestniczyć. Liczę na Was. I zapraszam na nową stronę na facebooku (starej nie zamykam, będą tam umieszczane barcelońskie informacje/rekomendacje/zdjęcia). 



I don’t know where to start ... there has been so many changes in my life lately. I no longer live in Barcelona. On 26th of September I left sunny Catalonia and moved to rainy Ireland. I don’t want to get into details, as you may not be interested, I don’t know if you still want to follow this blog that was supposed to be about discovering Barcelona. I already changed the name to a more suitable one, instead of indicating a city where we live, I chose a vague “somewhere”, the previous experiences thought us that we can’t assume that  Irish Galway will be our home forever. For the past 3 years, I’ve already changed countries 4 times (Poland-Romania-Spain-Ireland), so I can say that I am quite a master in packing, resigning from my work, saying goodbyes to my friends. But you are wrong if you think it gets easier. Every decision is hard, leaving everything behind is hard, not knowing what awaits you is frightening. But it seems that being in a relationship with a foreigner means you have to accept constant changes and uncertainty.

This time, we had taken some time to reach the decision to move to Ireland, after Nuno left Barcelona I stayed for 1,5 month longer. And during this time, I had my doubts, judging by my blog, you can clearly see that I really like Barcelona, and since I had never been to Ireland, I really didn’t know what to expect. Then I was living with no job, and the fact that Galway is quite a small city, didn’t help either. Nor the “friendly” comments saying that I would probably get depressed after few weeks with rain and cold. Luckily I didn’t have too much time to think, the last few weeks  I spent in Spain were very intense,  filled with meetings with friends, some last minute family visits. I had the chance to properly say goodbye to the city where I lived 717 days (one year, 11 months, 16 days) and which I really enjoyed. Well, honestly, Barcelona isn’t that perfect, I will try to explain why in the future posts. You can prepare yourself for quite a lot of posts about my crazy last weeks, I have a plan to post one post Barcelona/Spain related per week. For obvious reason, I expect Ireland be the main subject of future posts, but I still have so many pending posts from other cities, just waiting to be finally written about, next one will be about our trip to Paris, as Nuno parents are impatiently requesting photos. 

In the meantime, I’m looking forward for some recommendations. What are the places I really have to see, food I need to taste and festivals participate. I'm counting on you. I also invite you to a new Facebook page, where I will be posting more photos, short posts, travel information (I am not closing the “old” one, I will try to post regularly recommendations, news and photos Barcelona-related). 


20 comments:

Kasia na Rozdrożach said...

Wow, jaka niespodzianka! Powodzenia i milego odkrywania nowej okolicy ;)We mnie masz tak czy siak wiernego czytacza :))
PS. Zdrawisz jaki byl powod przeprowadzki? I co porabialas w Rumunii??


Unknown said...

Zmiana dość drastyczna. A znowu spowodowana zmianą miejsca pracy Nuno, kryzys w Hiszpanii i nie przedłużyli mu kontraktu. A w Rumunii tak samo było. Kraj ciekawy, życie też, możesz zobaczyć stare posty na http://blackdogwhitedog.blogspot.ie

I dziękuję za miłe słowa :)

PaniLewczyk said...

nie lubię! :D ale to dlatego, że kocham Barcelonę całym sercem i wierzę, że kiedyś tam zamieszkam, a dopóki jestem w Polsce Twój blog był z każdym postem chwilowym pobytem tam... powodzenia w Irlandii, ja bym się tam nie wybrała na dłużej, ale będę dalej obserwować i czytać, może dowiem się, że wcale tam nie pada przez 365 dni w roku :D

Unknown said...

PaniLewczyk: przez ostatni miesiąc, kiedy wiedziałam, że wyjeżdżam, nie przestawałam "na nowo" odkrywać Barcelony, więc postów o tym cudnym mieście jeszcze na długi czas będzie. Na razie nie padało przez 1 dzień, ale jestem dopiero od środy :)

Kasia na Rozdrożach said...

Aga, no tak, kryzys w Hiszpanii jest naprawde potezny. Rumunia tez raczej malo perspektywiczna, za to interesujaca, juz sie zabieram do czytania tamtego bloga.
Za to Irlandia, wyspa miodem i piwem plynaca ;)

monika jall said...

to straszne!!! :) podobaly mi sie Twoje relacje z Barcelony! no, ale rozumiem,sama kiedys porzucilam sloneczna Hiszpanie dla deszczowej Anglii i jak na razie ciagle tu jestem, Hiszpanie jedynie odwiedzajac...
zycze powodzenie w nowym kraju, a czy bedziemy czytac? ja bede.
pozdrawiam
monika

Kasia said...

patrzę na te mapę i wypadałoby, żeby Wasze wędrówki zakończyły się w Polsce, a po drodze może jeszcze Francja, Niemcy...;) nie wiem, czy Ci tego życzyć, czy o tym byś marzyła...na razie powodzenia w Irlandii!! właśnie czytam w necie o Galway i myślę, że to będzie ciekawa odmiana po Barcelonie..ocean, spokój, relaks, przestrzeń, zielono...pięknie!

Neus. La meva Barcelona. said...

Vayaaaa, que sorpresa! así que ya no vives aquí. Estas experiéncias son para gente muy valiente: La experiencia y la riqueza cultural que tu tienes es seguro muy superior a cualquier persona de tu misma edad.
Seguiremos leyendo que es lo que te pasó y como es tu nuevo hogar.
Mucha suerte. Un beso muy grande guapa!

Unknown said...

#Monika, ty, jak nikt inny powinnaś mnie zrozumieć :) Hiszpania cudnym krajem jest, ale niestety, obecna sytuacja zmusiła nas do przeprowadzki. Ale relacje z Barcelony nadal obiecuję wrzucać, po ostatnich 3 intensywnych miesiącach, mam setki zdjęć i opowieści :)

Unknown said...

#Kasia, na razie niech wędrówka się tu zakończy. na jakiś czas przynajmniej :) za częste zmiany nie są dobre... Dziękuję za miłe słowa :) I potwierdzam, Galway to zmiana drastyczna, jest cicho, spokojnie, zielono :)

Unknown said...

#Neus, si... no lo esperabamos, pero por cuestiones de trabajo de Nuno (o sea, no le renovaron el contrato) tuvimos que dejar Barcelona. No fue una decision facil, pero la vida es asi. Seguire leyendo tu blog para recordar lo que pierdo :) Y tu lee el mio, para ver si te gusta el pais verde y tranquilo. Un beso

Anonymous said...

Aga pochłonęłam przewodnik po Irlandii, wydaje mi się bardzo ciekawa i fascynująca, myślę ze znajdziesz jakies dobre i pozytywne strony :)

monika said...

Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło jak należy.:) i podziwiam za odwagę.

Kasia na Rozdrożach said...

Aga, zaczytalam sie wczoraj na Twoim rumunskim blogu :)) Moze byc, ze zmienilas troche koncepcje bloga wraz z przeprowadzka do Barcelony? Juz jestem ciekawa, jak i co bedziesz pisac o Irlandii :))

Hulia said...

Juz jakis czas temu pisalas o mozliwych zmianach i prosze... Irlandia. Moja siostra,ktora mieszkala tam 6 lat, zawsze mowila,ze najlepsza pogoda jest w kwietniu-maju, wiec w razie jesienno-zimowej depresji mysl o wiosnie :) I polecam film "Nothing personal", jesli jeszcze nie widzialas. Mozna wczuc sie w irlandzkie klimaty. Szkoda, ze nie udalo nam sie spotkac w Barcelonie. Ja jeszcze zostaje na jakis rok, a potem kto wie, moze spotkamy sie na Zielonej Wyspie :)

Unknown said...

#Ajka, nie zamierzam się dołować i wpadać w depresję :) Już odkryłam kilka powodów, za które lubię Irlandię :)

#Monika, dziękuję bardzo za słowa otuchy :)

#Kasia, tak, blogi oba się różnią, chyba dlatego, że Hiszpania łatwiejszym do polubienia krajem jest :)

#Hulia, zmiany były zaplanowane już od początku sierpnia, ciężko było się nie wygadać wcześniej. Dzięki za pocieszenie o pogodzie :) I polecenie filmu, jeszcze nie miałam okazji obejrzeć. I widzę, że się zgadzamy, że Barcelona to tymczasowe miasto, a nie takie do zapuszczenia korzeni. Pozdrawiam i mam nadzieję, że się nam uda kiedyś w realu spotkać, nigdy nie wiadomo :)

Justa said...

Powodzonka na nowej drodze zycia :)

ja mimo zwiazku z obcokrajowcem, chyba na stale zostane tutaj w Barcelonie- no chyba, ze sie rozwiedziemy :P
hihihi
no oczywiscie inne powody tez moga byc :)

mam nadzieje, ze polubisz Irlandie, ja nigdy tam nie bylam, ale wydaje mi sie, ze to calkiem przyjemne miasto !!!

pozdrawiam z B :p

Unknown said...

# Justa, pewnie gdybyśmy byli w Portugalii czy Polsce to inaczej by było, a tak to każdy kraj jest nie nasz, więc łatwiej chyba podjąć decyzję o wyjeździe. A na razie Irlandia sprawia pozytywne wrażenie :) pozdrawiam z Galway

Kasia said...

Niestety nie śledziłam regularnie bloga, bo nie miała czasu i... teraz przeżyłam szok :( Bloga będę oczywiście dalej czytać, ale... będę tęskniła za moją ukochaną Barceloną, bo tak naprawdę Twój blog był jednym z najlepszych o moim ukochanym mieście :( Chociaż o Irlandii też bardzo chętnie będę czytała, bo tak naprawdę mało wiem o tym kraju ;) Pozdrawiam i życzę powodzenia! :)

Unknown said...

#Kasiu, nie martw się, o Barcelonie będzie sporo postów, bo materiału przez 2 lata się nazbierało dużo i nie zawsze był czas, żeby posty napisać. Dziękuję za miłe słowa, zapraszam do dalszego czytania, odkrywania Irlandii i komentowania :)

Post a Comment

Saturday 29 September 2012

Zmiany/ Changes


Nie wiem, jak zacząć… może najprościej, przyznając się, że nie jestem już w Barcelonie. 26 września porzuciłam bowiem słoneczną Katalonię na rzecz deszczowej Irlandii. I to nie na krótkie wakacje, ale na stałe.  Nie wiem, czy interesują Was powody tej decyzji, czy dalej będziecie śledzić bloga, który miał być o odkrywaniu Barcelony, a którego nazwę już zmieniłam na bardziej adekwatną. Zamiast Barcelona jest Somewhere- bo nauczeni doświadczeniami ostatnich lat, nie zakładamy, że irlandzkie Galway będzie naszym miejscem zamieszkania na zawsze. Można powiedzieć, że pakowanie się, składanie wypowiedzenia w pracy i pożegnania ze znajomymi mam opanowane w stopniu zaawansowanym, przez ostatnie 3 lata porzucałam kraje (Polska-Rumunia-Hiszpania-Irlandia) 4 razy. Prawie nigdy nie były to decyzje łatwe, podjęte bez sporządzenia listy za i przeciw, spontanicznie. Ale będąc w związku z obcokrajowcem, ma się niejako pewną dozę niepewności gwarantowaną.  
Tym razem podjęcie decyzji trwało dość długo, po podjęciu też pojawiły się kilkakrotnie wątpliwości, głównie z mojej strony.  Po blogu widać (chyba), że lubię Barcelonę, to ja wyjeżdżałam bez pracy, nigdy nie mieszkałam w takim małym mieście, jakim jest Galway, te wszystkie życzliwe komentarze, że w Irlandii na pewno nabawię się depresji… Na szczęście nie miałam za dużo czasu na myślenie, ostatnie tygodnie były bardzo intensywne, wypełnione spotkaniami ze znajomymi, odwiedzinami rodzinki, by wykorzystać miejscówkę w centrum Barcelony. Pożegnałam się należycie z miastem, w którym mieszkałam 717 dni (rok, 11 miesięcy, 16 dni)i w którym dobrze się czułam. Nie znaczy to wcale, że Barcelona jest idealnym miejscem do zamieszkania, może teraz się zdobędę na krytykę i pokazanie je negatywnych stron.  O pożegnaniach i ostatnich dniach napiszę niedługo, mam dużo materiałów na posty, tak więc raz w tygodniu postaram się napisać coś o Barcelonie. Z oczywistych powodów Irlandia zdominuje pewnie trochę treść bloga, ale mam nadzieję, że Zielona Wyspa i relacje z naszych podróży też Was zainteresują. Najbliższy post będzie o Paryżu, bo rodzice Nuno się dopominają o jakieś zdjęcia.

 A na razie czekam na jakieś rekomendacje miejsc, które koniecznie muszę zobaczyć, potraw, które muszę spróbować i festiwali, w których uczestniczyć. Liczę na Was. I zapraszam na nową stronę na facebooku (starej nie zamykam, będą tam umieszczane barcelońskie informacje/rekomendacje/zdjęcia). 



I don’t know where to start ... there has been so many changes in my life lately. I no longer live in Barcelona. On 26th of September I left sunny Catalonia and moved to rainy Ireland. I don’t want to get into details, as you may not be interested, I don’t know if you still want to follow this blog that was supposed to be about discovering Barcelona. I already changed the name to a more suitable one, instead of indicating a city where we live, I chose a vague “somewhere”, the previous experiences thought us that we can’t assume that  Irish Galway will be our home forever. For the past 3 years, I’ve already changed countries 4 times (Poland-Romania-Spain-Ireland), so I can say that I am quite a master in packing, resigning from my work, saying goodbyes to my friends. But you are wrong if you think it gets easier. Every decision is hard, leaving everything behind is hard, not knowing what awaits you is frightening. But it seems that being in a relationship with a foreigner means you have to accept constant changes and uncertainty.

This time, we had taken some time to reach the decision to move to Ireland, after Nuno left Barcelona I stayed for 1,5 month longer. And during this time, I had my doubts, judging by my blog, you can clearly see that I really like Barcelona, and since I had never been to Ireland, I really didn’t know what to expect. Then I was living with no job, and the fact that Galway is quite a small city, didn’t help either. Nor the “friendly” comments saying that I would probably get depressed after few weeks with rain and cold. Luckily I didn’t have too much time to think, the last few weeks  I spent in Spain were very intense,  filled with meetings with friends, some last minute family visits. I had the chance to properly say goodbye to the city where I lived 717 days (one year, 11 months, 16 days) and which I really enjoyed. Well, honestly, Barcelona isn’t that perfect, I will try to explain why in the future posts. You can prepare yourself for quite a lot of posts about my crazy last weeks, I have a plan to post one post Barcelona/Spain related per week. For obvious reason, I expect Ireland be the main subject of future posts, but I still have so many pending posts from other cities, just waiting to be finally written about, next one will be about our trip to Paris, as Nuno parents are impatiently requesting photos. 

In the meantime, I’m looking forward for some recommendations. What are the places I really have to see, food I need to taste and festivals participate. I'm counting on you. I also invite you to a new Facebook page, where I will be posting more photos, short posts, travel information (I am not closing the “old” one, I will try to post regularly recommendations, news and photos Barcelona-related). 


20 comments:

Kasia na Rozdrożach said...

Wow, jaka niespodzianka! Powodzenia i milego odkrywania nowej okolicy ;)We mnie masz tak czy siak wiernego czytacza :))
PS. Zdrawisz jaki byl powod przeprowadzki? I co porabialas w Rumunii??


Unknown said...

Zmiana dość drastyczna. A znowu spowodowana zmianą miejsca pracy Nuno, kryzys w Hiszpanii i nie przedłużyli mu kontraktu. A w Rumunii tak samo było. Kraj ciekawy, życie też, możesz zobaczyć stare posty na http://blackdogwhitedog.blogspot.ie

I dziękuję za miłe słowa :)

PaniLewczyk said...

nie lubię! :D ale to dlatego, że kocham Barcelonę całym sercem i wierzę, że kiedyś tam zamieszkam, a dopóki jestem w Polsce Twój blog był z każdym postem chwilowym pobytem tam... powodzenia w Irlandii, ja bym się tam nie wybrała na dłużej, ale będę dalej obserwować i czytać, może dowiem się, że wcale tam nie pada przez 365 dni w roku :D

Unknown said...

PaniLewczyk: przez ostatni miesiąc, kiedy wiedziałam, że wyjeżdżam, nie przestawałam "na nowo" odkrywać Barcelony, więc postów o tym cudnym mieście jeszcze na długi czas będzie. Na razie nie padało przez 1 dzień, ale jestem dopiero od środy :)

Kasia na Rozdrożach said...

Aga, no tak, kryzys w Hiszpanii jest naprawde potezny. Rumunia tez raczej malo perspektywiczna, za to interesujaca, juz sie zabieram do czytania tamtego bloga.
Za to Irlandia, wyspa miodem i piwem plynaca ;)

monika jall said...

to straszne!!! :) podobaly mi sie Twoje relacje z Barcelony! no, ale rozumiem,sama kiedys porzucilam sloneczna Hiszpanie dla deszczowej Anglii i jak na razie ciagle tu jestem, Hiszpanie jedynie odwiedzajac...
zycze powodzenie w nowym kraju, a czy bedziemy czytac? ja bede.
pozdrawiam
monika

Kasia said...

patrzę na te mapę i wypadałoby, żeby Wasze wędrówki zakończyły się w Polsce, a po drodze może jeszcze Francja, Niemcy...;) nie wiem, czy Ci tego życzyć, czy o tym byś marzyła...na razie powodzenia w Irlandii!! właśnie czytam w necie o Galway i myślę, że to będzie ciekawa odmiana po Barcelonie..ocean, spokój, relaks, przestrzeń, zielono...pięknie!

Neus. La meva Barcelona. said...

Vayaaaa, que sorpresa! así que ya no vives aquí. Estas experiéncias son para gente muy valiente: La experiencia y la riqueza cultural que tu tienes es seguro muy superior a cualquier persona de tu misma edad.
Seguiremos leyendo que es lo que te pasó y como es tu nuevo hogar.
Mucha suerte. Un beso muy grande guapa!

Unknown said...

#Monika, ty, jak nikt inny powinnaś mnie zrozumieć :) Hiszpania cudnym krajem jest, ale niestety, obecna sytuacja zmusiła nas do przeprowadzki. Ale relacje z Barcelony nadal obiecuję wrzucać, po ostatnich 3 intensywnych miesiącach, mam setki zdjęć i opowieści :)

Unknown said...

#Kasia, na razie niech wędrówka się tu zakończy. na jakiś czas przynajmniej :) za częste zmiany nie są dobre... Dziękuję za miłe słowa :) I potwierdzam, Galway to zmiana drastyczna, jest cicho, spokojnie, zielono :)

Unknown said...

#Neus, si... no lo esperabamos, pero por cuestiones de trabajo de Nuno (o sea, no le renovaron el contrato) tuvimos que dejar Barcelona. No fue una decision facil, pero la vida es asi. Seguire leyendo tu blog para recordar lo que pierdo :) Y tu lee el mio, para ver si te gusta el pais verde y tranquilo. Un beso

Anonymous said...

Aga pochłonęłam przewodnik po Irlandii, wydaje mi się bardzo ciekawa i fascynująca, myślę ze znajdziesz jakies dobre i pozytywne strony :)

monika said...

Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło jak należy.:) i podziwiam za odwagę.

Kasia na Rozdrożach said...

Aga, zaczytalam sie wczoraj na Twoim rumunskim blogu :)) Moze byc, ze zmienilas troche koncepcje bloga wraz z przeprowadzka do Barcelony? Juz jestem ciekawa, jak i co bedziesz pisac o Irlandii :))

Hulia said...

Juz jakis czas temu pisalas o mozliwych zmianach i prosze... Irlandia. Moja siostra,ktora mieszkala tam 6 lat, zawsze mowila,ze najlepsza pogoda jest w kwietniu-maju, wiec w razie jesienno-zimowej depresji mysl o wiosnie :) I polecam film "Nothing personal", jesli jeszcze nie widzialas. Mozna wczuc sie w irlandzkie klimaty. Szkoda, ze nie udalo nam sie spotkac w Barcelonie. Ja jeszcze zostaje na jakis rok, a potem kto wie, moze spotkamy sie na Zielonej Wyspie :)

Unknown said...

#Ajka, nie zamierzam się dołować i wpadać w depresję :) Już odkryłam kilka powodów, za które lubię Irlandię :)

#Monika, dziękuję bardzo za słowa otuchy :)

#Kasia, tak, blogi oba się różnią, chyba dlatego, że Hiszpania łatwiejszym do polubienia krajem jest :)

#Hulia, zmiany były zaplanowane już od początku sierpnia, ciężko było się nie wygadać wcześniej. Dzięki za pocieszenie o pogodzie :) I polecenie filmu, jeszcze nie miałam okazji obejrzeć. I widzę, że się zgadzamy, że Barcelona to tymczasowe miasto, a nie takie do zapuszczenia korzeni. Pozdrawiam i mam nadzieję, że się nam uda kiedyś w realu spotkać, nigdy nie wiadomo :)

Justa said...

Powodzonka na nowej drodze zycia :)

ja mimo zwiazku z obcokrajowcem, chyba na stale zostane tutaj w Barcelonie- no chyba, ze sie rozwiedziemy :P
hihihi
no oczywiscie inne powody tez moga byc :)

mam nadzieje, ze polubisz Irlandie, ja nigdy tam nie bylam, ale wydaje mi sie, ze to calkiem przyjemne miasto !!!

pozdrawiam z B :p

Unknown said...

# Justa, pewnie gdybyśmy byli w Portugalii czy Polsce to inaczej by było, a tak to każdy kraj jest nie nasz, więc łatwiej chyba podjąć decyzję o wyjeździe. A na razie Irlandia sprawia pozytywne wrażenie :) pozdrawiam z Galway

Kasia said...

Niestety nie śledziłam regularnie bloga, bo nie miała czasu i... teraz przeżyłam szok :( Bloga będę oczywiście dalej czytać, ale... będę tęskniła za moją ukochaną Barceloną, bo tak naprawdę Twój blog był jednym z najlepszych o moim ukochanym mieście :( Chociaż o Irlandii też bardzo chętnie będę czytała, bo tak naprawdę mało wiem o tym kraju ;) Pozdrawiam i życzę powodzenia! :)

Unknown said...

#Kasiu, nie martw się, o Barcelonie będzie sporo postów, bo materiału przez 2 lata się nazbierało dużo i nie zawsze był czas, żeby posty napisać. Dziękuję za miłe słowa, zapraszam do dalszego czytania, odkrywania Irlandii i komentowania :)

Post a Comment